Home, sweet home! Uwielbiam takie poranki kiedy budzę się w swoim wygodnym łóżku, na mięciutkim Zbigniewie, mój psiak i kot przychodzą się przywitać, a ja ze świadomością lenistwa leżę długo pod cieplutką kołdrą z herbatką o smaku cynamonu i słucham świątecznych piosenek na Open.fm. Naprawdę to ubóstwiam.
Zrobiłam sobie mały prezent i przyjechałam dzień wcześniej do Kołobrzegu. Całej naszej trójce na pewno to się przyda, bo trochę chorujemy, Bartek w ogóle już nie mówi, dodatkowo chłopaki rozwalili jednego pada, więc się wkurzają 100 razy bardziej. Zabraliśmy ze sobą tyyyle rzeczy! Ja miałam wielką wędkarską torbę Siwego i dwie reklamówki z prezentami, chłopaki po dwie walizki i plecak, naprawdę śmiesznie razem wyglądaliśmy, wchodząc do autobusu zajmowaliśmy 10 miejsc dookoła, żeby w ogóle się zmieścić.
Sama podróż przebiegła dość przyjemnie, oprócz tego, że na plastikowych siedzeniach spiekłam sobie tyłek od ogrzewania. Poznałam przemiłą "panią Babcie Krystynę", naprawdę cudowna kobieta, podziwiam ją strasznie. Pani Krysia ma około 70 lat, a jest dalej uśmiechniętą, żartobliwą i otwartą kobietą, opowiedziała mi przezabawne historie swojego syna i jej wnuków, i o jej pracy w kolei, zrobiło mi się strasznie przykro, kiedy powiedziała że spędza święta z trzema kolegami i koleżanką - 2 guzy, Alzheimer i jej suczka. Przeszła już chemioterapie, mimo to dalej cieszy się życiem i jest przekochaną kobietą. Powiedziała mi, że tylko w tańcu mam być lekka, łatwa i przyjemna, a w życiu ani troszkę, mam kopać, pluć i wyrzucać i zawsze walczyć o swoje. Życzyła mi, żebym znalazła świetnego faceta, tzw. "gościa", który będzie do tańca i do różańca, bo tak w życiu trzeba. Jest chyba jedyną starszą Panią jaką miałam okazję poznać, która nie chodzi do kościoła, bo twierdzi, że nie ma sensu poddawać się ocenie, trzeba wierzyć w Boga, a nie kombinować. Zadziwiające jest to, że lekarze dawali jej 3 miesiące życia, a ona po dwóch latach dalej żyję i ma się świetnie, jej wszystkie wyniki są rewelacyjne, ona czuje się bardzo dobrze i cieszy się z każdego dnia. Naprawdę inspirująca osoba.
Niedawno również obejrzałam ostatni odcinek Plotkary. Cholera ... 6 lat.. Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale czuję się jakby jakiś etap w moim życiu się skończył. Plotkara towarzyszyła mi w całym gimnazjum, liceum i na studiach i dziwnie mi ze świadomością, że już tak nie będzie. Dorastałam razem z bohaterami, śledziłam ich życie, byli dla mnie inspiracją. Zawsze chciałam być Blair Waldorf, znalazło się kilka takich osób które miały mi to za złe, ale naprawdę uwielbiałam tę postać i kurczę muszę przyznać, że jakiś procent mojej osobowości gdzieś tam głęboko jest do niej podobny i to nie za moją sprawką, po prostu coś jest takie samo. Jak przypomnę sobie te początki.. kiedy Blair jeszcze była z Natem i zaszyła mu serduszko w podarowanym kaszmirowym swetrze, czy Chuck noszący swój słynny czerwony szalik, pokazy mody małej Jenny i palenie pięknych sukienek, oj pamiętam jak wtedy strasznie chciałam nauczyć się szyć na maszynie ;p czy nawet jej początki kiedy Blair kazała jej wziąć ze sklepu matki kurtkę i włączył się alarm, a ta podała się za samą Blair i wyszła z tego cało.. pamiętam też milion ślubów i rozwodów Lily i słynne naleśniki Rufusa, trójkąty Dana z Vannesą i Oliwią, czy moje wielkie zdziwienie kiedy Dorota wielce zbulwersowana słowami Chucka zaczęła mówić po polsku! Jeżeli ktoś nie oglądał ostatniego odcinka i nie chce póki co wiedzieć co się w nim wydarzyło, to niech przejdzie do kolejnego akapitu ;) Lubię powroty do przeszłości, więc takie retrospekcje które się ukazały były naprawdę interesujące. W końcu się doczekałam ślubu Blair i Chucka, a ich synek Henrry! o matko! śnił mi się dzisiaj tak w ogóle, słodziak nad słodziakami! Suknia ślubna Blair była prze-pię-kna, sama chętnie bym ją chociaż przymierzyła, naprawdę cudowna. 5 lat w przód i ślub Dana i Sereny. Kurcze jak czytałam te wszystkie książki i oglądałam serial i przypominam sobie te wszystkie sytuacje kiedy Dan zorganizował taką piękną salę gdzie padał "śnieg", czy ich taniec na balu absolwentów to wtedy myślałam o tym że oni kiedyś wezmą ślub i tak się też stało :) Swoją drogą to nigdy nie pomyślałam, że Dan może być Plotkarą. Naprawdę zawsze myślałam, że to Dorota, albo całkowicie obca osoba z otoczenia, lecz tzw. Lonely Boy nigdy nie przyszedł mi do głowy. Będę bardzo za tym wszystkim tęsknić. Na pewno w niedalekiej przyszłości po raz kolejny zacznę od początku oglądać serial i przeczytam książki, bo jednak to zawsze sprawiało i dalej sprawia mi wielką przyjemność.
Wczoraj spotkałam się w końcu w Paulą i Emilą, a później z moronami - Majką, Bogdanem, Martyną, Miką i Martą. Jak mi tego cholernie brakowało! Stęskniłam się przeokropnie za tymi głupimi tekstami, przemiłą atmosferą i odwiecznie panującym poczuciem humoru. Naprawdę bardzo się cieszę, że wróciłam.
Jedynym minusem jest to, że w dalszym ciągu wali ode mnie fajkami na kilometr, pomimo dwóch kąpieli, a sama nie palę i nienawidzę zapachu dymu papierosowego, ale dla tych małych debili jestem w stanie to znieść.
W końcu spakowałam prezenty. Jeszcze nie do końca, gdyż brakuję mi estetycznych wykończeń, typu kokardki, wstążki i inne pierdółki, ale teraz nie za bardzo mam na to czas. Biegnę się spotkać z Adrianą, a później do RCK na koniec świata z VSDS. Już nie mogę się doczekać kiedy zobaczę moje kochane mordki za którymi tak bardzo tęsknie!
aaa, miałam jeszcze wspomnieć ... hahaha, może nie powinnam, ale mój kochany kot zostawił mojemu bratu prezent w dość nietypowym miejscu. Konkretniej na masce samochodu. Niestety nic innego niż same wymiociny ;) jak widać kot potrafi się "odwdzięczyć" ;)
wesołego końca świata kochani! ;)
|
pieczemy piernik |
|
kupa w sercu czyli piernik w naszym wykonaniu |
|
cukiernik number 1 |
|
wedding TV, pociąg i oczywiście duet Paula&Magda |
|
wielkie darcie i wedding TV <3 |
|
pakowanie |
|
driving home for christmas! |
|
tak piszemy posta ;) |
|
serwis internetowy onet.pl w taki oto sposób wspiera polaków w dniu końca świata "theend." ;) |