Już zaraz święta, moja mama pichci pyszne jedzonko i zapach jest nie z tej ziemi! W Kołobrzegu dość śnieżno, chociaż od czasu mojego przyjazdu jeszcze nie padał śnieg, ale jest ok. -7 stopni więc utrzymuje się nadal wcześniejszy puch.
Zaraz zabieram się za dokańczanie dekorowania moich cudnych prezentów.
Ku zdziwieniu wszystkich, udało nam się przeżyć koniec świata. Pamiętam jak byłam jeszcze w gimnazjum i myślałam, że podczas końca świata będę mieć 19 lat, to moje pierwsze skojarzenie było, że nie nacieszę się swoją pełnoletnością i w takim razie po cholerę chodzę do szkoły i wybieram się na studia skoro i tak umrę. Jak widać, dobrze, że do tej szkoły chodziłam ;) Ja mam się dobrze, mam nadzieję, że Wy również nie jesteście z tego powodu rozczarowani. Chociaż to chyba będzie jakiś nowy początek. Jeszcze nie do końca wiem czego, ale to zawsze dobry powód by w swoim życiu coś zmienić, docenić.
Kolejny koniec świata, lecz tym razem z VSDS jak zwykle przysporzył mi wielu łez. Jak tańczyła moja ukochana Yo Mama to miałam ochotę wycałować te wszystkie śmiejące się do mnie mordki! Ubóstwiam Was słoneczka naprawdę mocno! Cieszę się, że chociaż jak wracam do Was to zawsze czuję się jak w domu. Dziękuję :*
Tradycyjnie, w dalszym ciągu nie miałam okazji zobaczyć meczu z innej perspektywy niż zwykle, gdyż i tym razem na nim tańczyłam. Emcia się rozchorowała i musiałam wejść na jej miejsce (wracaj do zdrówka kochanie:*) Haha, to był mecz! Dawno się tak nie wyśmiałam. Uwielbiam te wszystkie głupie odpały, krzywe miny, rzucanie zaklęć na przeciwnych koszykarzy, "CZAS?!", moją, tzn Emki stojącą czapkę Mikołaja z której sypał się brokat, prześmieszne śnieżynkowe opaski, w której wyglądałam jak renifer gdy moje włosy wplątywały się w ten cały mechanizm i w ogóle uwielbiam wszystko co wiąże się z Cheerleaderkami, jesteście cudowne! :* Kotwica w końcu wygrała. 86:77 i tak ich kochamy ;)
Muszę się Wam do czegoś przyznać. Chyba zostałam fanką Justina Biebera ;) Po wczorajszym powrocie z meczu nie miałam nic ciekawego do roboty więc trochę buszowałam w internecie. Natknęłam się na post mojej koleżanki Moniki Bednarczyk odnośnie biograficznego filmu o JB "Never say never", więc szybko zdecydowałam się na seans. Muszę przyznać, że film mnie poruszył. Nigdy jakoś specjalnie nie przywiązywałam wagi do historii Justina, zawsze był to dla mnie słodki nastolatek ze Stanów śpiewający piosenkę "Baby", mający tysiące fanek nie wiadomo w sumie z jakiego powodu. Jak się okazało, jest z Kanady, jego pierwszym singlem była całkowicie inna piosenka, ma potężny głos, miliony wiernych fanów i jest przeokropnie inspirującą osobą. Przeryczałam pół filmu. Jego historia i "droga na szczyt" jest naprawdę interesująca i wcale nie tak łatwa jak się wszystkim wydaję. Moim zdaniem większość "antyfanów JB" powinno zobaczyć ten film, gdyż ukazuję totalnie od kuchni karierę Biebera, jego początki, wszystkie potyczki i do tego jest mnóstwo materiałów z jego dzieciństwa gdzie ma takie przepiękne i przesłodkie duże brązowe oczyska <3 Naprawdę zmieniłam o nim zdanie o 180 stopni, bo wcześniej jakoś za nim nie przepadałam. Jest cholernie inspirujący i piekielnie utalentowany. To wcale nie jest tylko śpiewający nastolatek z grzywą, jego chociażby muzyczne wykształcenie jest wręcz imponujące.. perkusja, gitara, fortepian, trąbka.. sama myśl o posiadaniu umiejętności gry na tylu instrumentach robi wrażenie. Po zobaczeniu tych materiałów czuję do niego ogromny respekt i rozumiem jego "fenomen". Jeżeli ktoś, kiedyś będzie miał wolną chwilę to naprawdę zachęcam do obejrzenia, film trwa nie całe 2 godziny i wydaję mi się, iż jest wart zobaczenia. W każdym razie - polecam :)
Dobra, ja kończę bo muszę ogarnąć jeszcze mój tajemniczy plan z urodzinami pięknej dwudziestojednoletniej kobitki, więc chciałam Wam złożyć jakieś małe życzonka.
Życzę wszystkim wesołych, rodzinnych i ciepłych Świąt Bożego Narodzenia, duuużo prezentów, pysznego jedzonka, żeby wszystkie zwierzaczki przemówiły w końcu ludzkim głosem, tysiące pocałunków pod jemiołą, żeby żadne spory i kłótnie nie psuły Wam tych magicznych dni. Życzę Wam również wielu przemyśleń i refleksji. Jest to naprawdę piękny i właściwy czas żeby zrobić sobie mały rachunek sumienia, przeprosić za niektóre słowa, wyjaśnić niedokończone sprawy i ruszyć do przodu z czystym sumieniem i głową! Mam również nadzieję, że każdy z Was doceni te Święta, to że może je spędzić w gronie rodziny i przyjaciół, kochani, naprawdę doceńcie ten czas, bo to są jedne z najwspanialszych dni w roku! Uśmiechajcie się często i bawcie cudownie! WESOŁYCH ŚWIĄT! :*
magiczna liczba wyświetleń bloga 22 222 w dniu 22 grudnia :) |
super loki, czym je robilas? zapraszam do mnie :) http://styleinsiderwomen.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń