niedziela, 30 grudnia 2012

40.

Ojejku, w końcu nabrałam trochę sił żeby cokolwiek napisać. Przez ostatnie kilka dni miałam wieeelki wstręt to liter i swojego komputera i w ogóle do wszystkiego co wymagało skupienia, a mój mózg po prostu nie dawał rady. Jestem cholernie chora. Mam jakąś dziwną infekcję gardła która przeszła mi również na zatoki i uszy. Dzisiaj już jest ze mną lepiej, ale pierwsze dni to była męczarnia. Ciągle miałam 39 stopni, zatem gorączka w najlepszym wydaniu, okropny ból głowy, do tego moje gardło było tak spuchnięte, że każdy ruch głowy był wręcz niemożliwy bo zaraz jęczałam z bólu, nie wspomnę już o problemach z połykaniem i oddychaniem. Ostatnio doszły do tego uszy, które myślałam, że po prostu eksplodują, a sen był niemożliwością.
Dzisiaj, czyli w czwartym dniu mojej walki z wirusem, czuję się już nieco lepiej. Gardło trochę przestało boleć, gorączka minęła, został tylko zatkany nos i ból uszu. Co i tak nie zmienia faktu, że jutrzejszy sylwestrowy dzień spędzę w domu. W głębi duszy liczę, że uda mi się wyrwać chociaż na 30 minut do moich wariatów, z jakimś magicznym napojem na przykład sylwestrową herbatką, karnawałowym soczkiem czy szampańską wodą mineralną, bo przy braniu trzech antybiotyków na nic innego nie mogę sobie pozwolić.  
Nie wiem jak to będzie kurczę. Wiem tylko, że przyjdzie do mnie Maj z cudownym solonym popcornem będziemy oglądać milion filmów i sylwester z Polsatem. Zapowiada się wieczór marzeń.

W ogóle jakoś ten cały "przyjazd do Kołobrzegu" to lekki niewypał. Tak bardzo cieszyłam się, że tu przyjadę, śpiewałam miliard świątecznych piosenek, gdzie tylko po powrocie do domu cały czar prysł. Święta były do bani, a raczej wcale ich nie było, moja wigilia trwała może z 10 minut, do tego ta cała choroba. Kurczę miała tyle planów, przyjechałam tutaj żeby spotkać się ze znajomymi, pochodzić na treningi, a tym czasem moimi jedynymi towarzyszami jest kot z psem, a trasa jaką przebywam to pokój łazienka, ewentualnie kuchnia. Oczywiście wybieram się do fryzjera od X czasu a przez swoją chorobę musiałam wizytę przełożyć już 2 razy i się nawet nie zdziwię jak i tym razem coś się stanie, że tam nie dotrę. Do tego mam cholernie dużo rzeczy do zrobienia na tzw "po świętach", a przez ostatnie dni nic nie ruszyłam, bo nie mogłam się na niczym skupić. Jedynym kreatywnym zajęciem była gra w tzw. kulki/bąbelki na telefonie. Mam już dość, chcę być zdrowa, bez problemów, po zdanej sesji, na chillu. Maaaatko chcę marzec!

nasza wigilia w Mcu, ta jedyna wypaliła ;)

prezencik <3

Luna i jej joga


sukienka ASOS / botki H&M

jeszcze plany sylwestrowe (P.S. dzięki Madziulka:*)



Babi strażnik 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz