poniedziałek, 29 października 2012

27.

Znów korzystam z zacnych usług pkp. Za mną już ponad 7 godzin podróży i do pokonania kolejne 3, plus spore opóźnienie... mój tyłek odpada i zaraz tutaj wykituję. Jestem już strasznie zmęczona tymi podróżami.
Cieszę się cholernie że w końcu wyśpię się w swoim wspaniałym łóżku razem z moim kotem i pójdę sobie do garnizonu, spędzę trochę czasu z rodziną, tak w ogóle to moja babcia obchodzi dzisiaj 63 urodziny! Młodziutka kobitka! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO BABCIU! <3
Przez studiowanie w dwóch miastach zaburzył mi się plan tygodnia. W weekend mam jeszcze więcej do zrobienia, od 8 do 21 jestem na uczelni, a później w tygodniu odsypiam popołudniami, co daje efekt totalnego nieogarnięcia. Nie mam na nic czasu, a jak już go znajdę to zwyczajnie w świecie mi się nie chce.
Dlatego bardzo się cieszę, że w tym tygodniu weekend zaczyna się dla mnie od poniedziałku :) Nareszcie kilka dni spokoju, żadnych grubych naukowo-psychologicznych książek w zasięgu wzroku, nie ma śniegu - jest chill.
Właśnie, jak już wspomniałam o śniegu, to jak już zapewne wiecie, wiele miast Polski zostało zaszczycone owym białym puszkiem odrobinę za wcześnie, gdyż już w październiku. Jednym z tych miast jest również  Łódź, czego totalnie się nie spodziewałam. Kiedy w sobotę o 7 wyszłam z domu i zobaczyłam pół metra śniegu przed klatką to zamarłam na chwile. Oczywiście nie byłam ubrana odpowiednio do pogody, więc zmarzłam jak cholera i znowu jestem chora.
Zajęcia w Akademii mam w piątki, soboty i niedziele. W piątki są kierunki pedagogiczne i zaczynają się dopiero od 15 do 21, więc nie jest źle. Sobota i niedziele wyglądają trochę gorzej, bo jestem na uczelni od 8 rano do 9 wieczorem. Jest to straszne, bo po 10 godzinie zajęć nie wiem jak się nazywam, a mam słuchać o różnych mięśniach, albo o tańczących historycznych grekach dla których improwizacja była polowaniem na dziką zwierzynę i zjedzeniu jej żywcem, albo mam klasykę, lub co gorsza muszę sama coś wymyślać, a mój mózg po prostu odmawia posłuszeństwa ze zmęczenia.
Wracając do śniegu, oczywiście w sobotę nikt się nie spodziewał, że będą takie warunki atmosferyczne, mimo że się o tym trąbiło wszędzie, to miasto nie było przygotowane na to, że będzie problem w komunikacją miejską. Na jeden tramwaj czekałam godzinę w zamieci śnieżnej i przy jakiś -10 stopniach, w końcu pojechałam innym na jakieś inny przystanek skąd mogło kursować więcej "moich" tramwai, tam już czekałam "tylko" pół godziny, ale trzęsłam się jak galaretka i nawet ludzie się mnie pytali czy wszystko w porządku. Biorąc pod uwagę fakt, iż sam dojazd do szkoły baletowej trwa 45 minut, a do tego moje półtora godzinne czekanie na transport sprawiło, że byłam w domu po jedenastej, zamarznięta na kość, rozmazana i wyglądająca jak śniegowa kula.
Wcale za tym nie tęskniłam.
Swoją drogą przypomniała mi się studniówka i moja kochana klasa i w ogóle polonez i dużo fajnych innych wspomnień które kojarzą mi się ze śniegiem. Jak tylko przyjadę do domu to obejrzę sobie film ze 100.
Jutro znów muszę odwiedzić moją ukochaną dentystkę, wiec zapewne będę miała sparaliżowane pół twarzy. Chciałabym również odwiedzić Gromaska, gdyż obiecałam Ani, że wpadnę do niej na kawę, chociaż zapewne po znieczuleniu nie będę mogła niczego pić, no i oczywiście chciałabym chociaż zobaczyć moje kochane vsdsowe głupole, bo tęsknie za nimi straaaasznie! Jak moja mama wczoraj do mnie zadzwoniła, po powrocie z koncertu charytatywnego na którym tańczyła moja siostra i ogólnie VSDS, wielce podekscytowana i zaczęłam mi mówić jaką świetną choreografię zrobił Damian i jak cudnie tańczyła Yo Mama i że Madzia była Whitney i w ogóle o tym jak cudnie zatańczyli to pękło mi serducho, że mnie tam nie było :( dużo rzeczy omija mnie ostatnio. Wszystkie imprezy Halloweenowe, Fasion Week w Łodzi i festiwal taneczny w tym samym czasie, mecz Kotwicy i koncert charytatywny... to nie jest fajne uczucie. ale niestety nie mam totalnie na to wpływu...
wrzucam Wam kilka śnieżnych zdjęć Łodzi i moje podróże - miłego tygodnia!

anatomia i ja 







zabawa z 2 letnim Nathanem






kiedyś wspominałam o moim zwyczaju ciągłego przewijania "dalej", oto efekty  wyłamałam kawałek obudowy ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz