Kurcze, przez to, że dość dawno dodawałam ostatni post, już nie pamiętam co miałam do napisania... ;) a miałam duuużo.
Mam ostatnio mało czasu, ciągle się nie wyrabiam, nie wysypiam, później odsypiam w ciągu dnia i się spóźniam na zajęcia, jestem chora i ogólnie mam jakiś dziwny humor. W piątek wyruszyłam na uczelnie do Łodzi. Śmieszne jest to, że trasa Poznań-Łódź samochodem wynosi max. 2 h, pociągiem jest to oczywiście 5h. Na dworcu była tzw wuchta wiary. Ludzie rzucali się do tych pociągów i szczerze przyznam, że w ogóle się nie dziwię. Nie było w ogóle miejsca, ludzie stali przez większość drogi, mi udało się usiąść. Wyglądaliśmy jakby nas wywozili do gazu... masakra..
Jeżeli chodzi o Akademie, to jest piękna, bynajmniej jej główna siedziba. Wnętrze wygląda jak zamek. Jest tam dużo sklepień, witraży, złotych i porcelanowych elementów. Jest tam naprawdę cudnie.
Najpierw była uroczysta inauguracja na której nie dostałam swojego indeksu, ale szybko wymieniłam się z koleżanką, która go posiadała, mieliśmy do odśpiewania kilka piosenek po łacinie i oczywiście hymn. Ogólnie bardzo fajna, skromna uroczystość. Później miałam egzamin z języka angielskiego, który podzielił nas na grupy, a następnie pan Witold Jurewicz poprowadził zajęcia z anatomii funkcjonalnej. To naprawdę bardzo przydatny przedmiot dla każdego tancerza. Dużo interesujących rzeczy dowiedziałam się o samej sobie, o swoich kontuzjach, już nawet wiem co powinnam robić z moim bolącym kręgosłupie. Najbardziej zapadł mi w pamięć tekst: "Kiedy czujecie ból, to znaczy, że Wasze ciało daje Wam znać, że coś jest nie tak, mówi - robisz to źle, przestań, zmień to, nie tak - a później ma Wam już tylko do powiedzenia - odpierdol się." i to jest niestety boląca prawda ;) bardzo ciekawe zajęcia, naprawdę. Dziś miałam analizę dzieła muzycznego, klasykę i historię tańca. Na pierwszych zajęciach powtarzaliśmy wszystkie nuty, pauzy, wystukiwaliśmy rytm. Klasyka jak klasyka, wycisk dla mięśni. Dawno nie robiłam żadnych ćwiczeń baletowych i moje ciało buntowało się na każdym kroku, ale w końcu udało mi się z nim jakoś "dogadać". Na końcu historia.. jak to historia.. jak dla mnie nudna. Prawie przysnęłam, aż pani zwróciła mi uwagę, ale naprawdę ciężko się słucha o starożytnej Grecji, malowidłach naściennych z różnych francuskich grot po wielu godzinach innych zajęć. Później śmigałam na dworzec i udało mi się zdążyć na wcześniejszy pociąg. Przed 17 znalazłam się na dworcu w Kutnie. Miałam tam 30 minut na przesiadkę. Muszę przyznać, że zawsze wyobrażałam sobie Kutno jako takie miasteczko zabite dechami, a zobaczyłam nowiusieńki, piękny dworzec, co mnie dość mocno zbiło z tropu :) później już prosto do Poznania i przed 20 byłam w domu. Jak tylko wbiegłam do mieszkania, od razu włączyłam PLK by zobaczyć relację z meczu Kotwicy i oczywiście trafiłam na jego koniec. Wynik bardzo mnie zasmucił, ale jak zobaczyłam, że Złotko rzucił aż 12 pkt, to od razu się uśmiechnęłam. Nie omieszkałam mu pogratulować, oczywiście :)
wczoraj napisała do mnie Marta. Kochana tak bardzo mi Was brakuje! Przypomniało mi to, że jeszcze mam po co wracać do Kołobrzegu, co swoją drogą ciągle przekładam. Przykro mi tylko, że w "taki sposób" Ci się kojarzę ;p ale tęsknie bardzo!
w ogóle .. haha tak mi się przypomniało .. ostatnio oglądałam ucząc się z psychologii "pamiętniki z wakacji" czy coś takiego, odcinek z tym mięsnym jeżem.. i kurde śniło mi się później, że byłam w ciąży z tym gościem co miał taką grubą babeczkę ;D umarłam ze śmiechu jak sobie to przypomniałam rano :D
co tam jeszcze.... aa zapisałam się w końcu na wf, co nie do końca wyszło tak jak miało. Musiałam wstać po 5 żeby ogarnąć wszystko, gdyż dojazd na miejsce gdzie jest główna siedziba studium wychowania fizycznego jest na drugim końcu miasta i samym autobusem jadę godzinę. Myślałyśmy z Mariką, że jak przyjedziemy tam przed 8, to nikogo jeszcze nie będzie, a tym czasem przed nami w kolejce do dziekanatu było 70 osób. Z każdą minutą dobywało coraz więcej ludzi, po 3 h stania w kolejce udało mi się w końcu zapisać na fitness, co wcale nie było takim dobrym pomysłem. A ludzi po nas było z 300 spokojnie. Oczywiście nie dojechałyśmy na swoje zajęcia przez to czekanie.
W piątek wyruszyłam na swoje pierwsze zajęcia z fitnessu, oczywiście były w innym miejscu, ale tylko 3 minuty od wcześniej wspomnianej siedziby, więc tak czy siak jechałam tam godzinę. Pani, która prowadzi owe zajęcia gdy się dowiedziała, czym się zajmuję kazała mi chodzić na aerobik sportowy, na którym mam się przygotować do zawodów ogólnopolskich... co dla mnie jest powalonym pomysłem. Jej zdaniem, powinnam chodzić w poniedziałki i środy na owy aerobik sportowy, który jest strasznie wykańczający fizycznie, i jakieś 2 miesiące przed samymi zawodami mam chodzić do niej na fitness by wzmocnić mięśnie... nie ma opcji w ogóle. Ja teraz już chodzę jakbym nie spała przez miesiąc a co dopiero po takich zajęciach.. nie ogarnę dwóch uczelni, zajęć tanecznych, aerobiku sportowego i do tego miliona kilometrów na dojazdy. To jest nie do zrobienia. Oczywiście jak później wracałam z tego wfu, to musiałam się po drodze przesiąść i wysiadłam nie na tym przystanku gdzie miałam, poszłam na inny, który jak się okazało również nie był właściwy.. ale w końcu jakoś ogarnęłam i dotarłam do domu po rzeczy, migiem na zajęcia z biomedyki i później na pociąg do Łodzi...
no.. więc to chyba na tyle.. zapewne zapomniałam o milionie spraw o których chciałam wcześniej wspomnieć, aczkolwiek postaram się uzupełnić informację w następnych postach. To na tyle. Dobranoc!
jedno z wejść do Akademii Muzycznej |
zupełnie nieświadomie, wraz z rzodkiewką zakupiłam nowego domownika |
Stary Browar / Fasion Art czy coś takiego |
kolejka na rejestracje z WFu, ok godziny 8:30 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz