środa, 29 sierpnia 2012

vsds sdw day 2

Tak bardzo kocham dzisiejszy dzień! Pozytywna energia, moja wielka głupawka i mega dużo tańca - cudowne połączenie! Aktualnie padam ze zmęczenia, ale za to z uśmiechem na twarzy. Piosenki dnia to zdecydowanie "Call Me Maybe" Carly Rae Jepsen i "Where Have You Been" Rihanny. Niezapomniane chwile naprawdę:)
Z rana oczywiście salsa, z której kurcze muszę przyznać, że zaczynam robić się dumna, bo naprawdę nie jest źle. Później ponownie wackin z Girls Gone Wild i w końcu najlepsze - zajęcia z Dymkiem. Najpierw house do czaderskiej piosenki z mojego dzieciństwa Eiffel 65 - Blue, totalny chill, impreza, naprawdę fajna etiuda, a następnie jedna wielka impreza, ze świetną choreografią do Rihanny - Where Have You Been. Fifka trochę przegiął z improwizowaniem intra, ale było mega śmiesznie :) W między czasie mały teledysk do Call Me Maybe wraz z Adą, Polunią, Madzią, Julą i Kurgi, do zobaczenia na facebooku i youtubie, jeżeli ktoś chce się pośmiać :) Z Adulą odwiedziłyśmy również Nikosia w Qulturce, którego uczyłam tańczyć salsę i zdolniacha zapewne to dalej ćwiczy. O piątej salsa z moimi maleństwami, a zarazem największymi słodziakami świata, na których widok serducho mi mięknie.
Oczywiście reporterem dzisiejszego dnia, jak zwykle jest Adrianna Kościelna, zatem kilka jej zdjęć poniżej. Jutro zapewne będzie ich jeszcze więcej bo szykuję się vixa! Całuję ! 



wtorek, 28 sierpnia 2012

vsds summer workshops day 1

Padam na twarz. Chyba jednak zmęczyła mnie nieco trzymiesięczna praca w Mc Cafe, gdyż po dzisiejszym calusieńkim dniu zajęć umieram. Ale to właśnie lubię. Jak przychodzę zmachana do domu i myślę, że jednak odwaliłam kawał dobrej roboty. Jak są zakwasy, to znak, że się pracowało, a to jest najważniejsze. 
Dzisiejszy poranek umilili mi cudowni panowie robotnicy, rozbijając bardzo hałaśliwym narzędziem płytki z mojego tarasu. Nie ma to jak solidna pobudka w poniedziałek.
Sierpniowe warsztaty VSDS rozpoczęliśmy salsą. Zmęczyłam troszkę moje maleństwa, ale mam nadzieję, że nie mają mi tego za złe (bynajmniej jeszcze) bo będzie gorzej:) Kondziu zrobił przekozacką chorełkę hiphopową i dokładnie na takie zajęcia miałam dzisiaj ochotę. Dymek z kolei zabił nas footworkami w housie, czego ogarnięcie było dla mnie i Polci nie lada wyzwaniem. W każdym razie liczymy na progres :) Ze współczesnego przytoczę tylko zwrot "Demi Moore", bo reszty nie wypada, i pozostała nam jeszcze Madonna i jej Girls Gone Wild, w remixie Ady "Łopi gone wilde" na wackinie. Właśnie - Adrianna Kościelna zaszczyciła nasze stare garnizonowe mury i powróciła w szereg tancerzy co mnie cieszy niezmiernie. Brakowało mi tego popaprańca :* niedługo zmienia branże na "Adrianna Kościelna Photography", hahaha fotoreporter numer 1. 

Czekają nas jeszcze 4 dni ostrej harówy, zatem do pracy rodacy!

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

goraczka sobotniej nocy

Kurcze, starałam się przez cały dzień napisać notkę, a za cholerę nie miałam czasu i nie mogłam się do tego zabrać. Właśnie znalazłam kilka wolnych minut przed snem, kiedy mogę co nie co napisać, zatem chciałam wspomnieć o wczorajszym wieczorze. Matko, co to był za melanż! W ogóle dzień był dość szalony. 
Najpierw z rana (o 15 :D) pobiegłam do Qulturka Caffe - do której bardzo gorąco wszystkich zapraszam - by namówić moje słodziaki na imprezę. Jak zawsze imprezowe duszyczki nie miały najmniejszych przeciwwskazań na melanż, zatem wieczór zapowiadał się wręcz zacnie. Następnie szybko odwiedziłam moją ukochaną Paulinkę w Mc Cafe, również namawiając ją na imprezę. Wysłałam kilka wiadomości do znajomych w jasnym planem - 23 Anti. Po 17 mieliśmy spotkanie organizacyjne VSDS w klubie garnizonowym, po którym migusiem udaliśmy się do Amfiteatru na "koncert Happysad". Ujęłam to w cudzysłów, gdyż niestety nie dotrwaliśmy do tego koncertu z różnych przyczyn:)
Wybiła 23:00, ruszyliśmy do Antidotum. Jak zwykle o tej godzinie nie było w ogóle ludzi, ale przynajmniej mieliśmy miejsca siedzące. Muszę przyznać, że była to jedna z imprez w Anti, na której naprawdę się wybawiłam - tak jak kiedyś, a nie tak jak z przed roku kiedy było 10 osób na krzyż, wszyscy nawaleni i dodatkowo dycha za wstęp. Było naprawdę sympatycznie. Sporo ludzi, dodatkowo świetna ekipa ze mną, co w 100% pomogło mi się wyluzować i dobrze bawić. Wspominałam już, że uwielbiam imprezy z tancerzami? :) Dosłownie ubóstwiam takie momenty, kiedy słyszę piosenkę "salsową", spojrzę tylko na Kondzia i obydwoje wiemy o co chodzi, momentalnie zaczynamy tańczyć razem salsę, miejąc w dupie ludzi, i fakt że przy każdym moim obrocie zabijam ich własnymi włosami. :)  To jest najwspanialsza rzecz na takich imprezach, kiedy w końcu można robić to co się kocha. Ubolewam tylko, że nie wypada mi się rzucać po parkiecie przy jakiś smutach, jak na tancerkę współczesną przystało, ale to może zostawię na inne okazje :) Pomijając jeden bardzo niemiły incydent, który mocno zwalił mnie, i niestety nie tylko mnie z nóg, to impreza była naprawdę gorąca! Wróciliśmy z Nikodemem do domu o 5 nad ranem, co dość mocno odczuwam w tej chwili, ale naprawdę było warto. Liczę na to, że impreza w tę sobotę, która będzie ostatnią imprezą przed rozpoczęciem roku szkolnego - oczywiście jeszcze nie mojego, gdyż ja zaczynam 28 września chyba ? - będzie jeszcze lepsza, jeszcze gorętsza i z większą pompą :)
A tutaj mała fotorelacja z imprezy


sobota, 25 sierpnia 2012

New Day

Długo zastanawiałam się, czy to dobry pomysł stworzyć bloga. Ten powstał już szmat czasu temu, lecz nie miałam odwagi napisać na nim cokolwiek. W końcu to wpuszczanie ludzi z buciorami do własnego życia, ale czy nie brudzą w nim oni nawet bez pomocy portali internetowych?
Nadszedł taki czas w moim życiu, kiedy zdałam sobie sprawę, że chyba jednak potrzebuję miejsca gdzie mogę pisać o największych pierdołach świata, o tym jak mi minął dzień i że po raz kolejny wydałam wypłatę na piękną parę butów. Jest to przełomowy moment. Za niecały miesiąc opuszczam rodzinne gniazdko i wyruszam na podbój Poznania i Łodzi. Obawiam się, że nie będzie różowo. Ale dam radę. Muszę.
Dlatego też zdecydowałam się na reinkarnacje swojego pamiętnika i pisanie o wszystkim tu. O ile z czasem nie minie mi na to ochota ;) Z pewnością będzie tu wiele żali i przemyśleń, ale i dużo dobrej muzyki, trochę zdjęć z mojego życia, i może trochę inspiracji modowych. Nie wiem, zobaczymy. Póki co, pierwsze koty za płoty. Fingers crossed,