wtorek, 28 sierpnia 2012

vsds summer workshops day 1

Padam na twarz. Chyba jednak zmęczyła mnie nieco trzymiesięczna praca w Mc Cafe, gdyż po dzisiejszym calusieńkim dniu zajęć umieram. Ale to właśnie lubię. Jak przychodzę zmachana do domu i myślę, że jednak odwaliłam kawał dobrej roboty. Jak są zakwasy, to znak, że się pracowało, a to jest najważniejsze. 
Dzisiejszy poranek umilili mi cudowni panowie robotnicy, rozbijając bardzo hałaśliwym narzędziem płytki z mojego tarasu. Nie ma to jak solidna pobudka w poniedziałek.
Sierpniowe warsztaty VSDS rozpoczęliśmy salsą. Zmęczyłam troszkę moje maleństwa, ale mam nadzieję, że nie mają mi tego za złe (bynajmniej jeszcze) bo będzie gorzej:) Kondziu zrobił przekozacką chorełkę hiphopową i dokładnie na takie zajęcia miałam dzisiaj ochotę. Dymek z kolei zabił nas footworkami w housie, czego ogarnięcie było dla mnie i Polci nie lada wyzwaniem. W każdym razie liczymy na progres :) Ze współczesnego przytoczę tylko zwrot "Demi Moore", bo reszty nie wypada, i pozostała nam jeszcze Madonna i jej Girls Gone Wild, w remixie Ady "Łopi gone wilde" na wackinie. Właśnie - Adrianna Kościelna zaszczyciła nasze stare garnizonowe mury i powróciła w szereg tancerzy co mnie cieszy niezmiernie. Brakowało mi tego popaprańca :* niedługo zmienia branże na "Adrianna Kościelna Photography", hahaha fotoreporter numer 1. 

Czekają nas jeszcze 4 dni ostrej harówy, zatem do pracy rodacy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz